poniedziałek, 16 czerwca 2014

PROLOG. Dobrego złe początki.

Biegniesz. Nie zważasz na nic i biegniesz.
 Prosto przed siebie warszawskimi ulicami. Zastanawiasz się, po co to wszystko? A przede wszystkim dlaczego. Dlaczego nie poznałaś matki. A właściwie, dlaczego ona nie chciała cię poznać. Dlaczego wyjechała.Te myśli pojawiają się w twojej głowie od wczesnego dzieciństwa. Jesteś przekonana, że całkowicie niepotrzebne ci są pieniądze ojca, jego super wielka firma, jego drogie samochody, wypasione wakacje co roku gdzie indziej.To dla ciebie nic nie znaczy. Bo co dla dwudziestoośmioletniej kobiety mogą znaczyć pieniądze, skoro sama ma ich po pas? Jesteś lekarzem ze specjalizacją z fizjoterapii. Pracujesz w warszawskiej klinice już dwa lata i jest tam ci nawet dobrze. Ale ojciec uparcie twierdzi, albo chce udowodnić  twojej matce, że znakomicie poradził sobie bez niej i nieustannie dostajesz przelewy na konto z tytułami "na wakacje", "na nowy dom", "na samochód". Nie chcesz tego. To konto jest nieruszane. Większość pieniędzy leży bezużytecznie. Sama potrafisz się utrzymać, ale nie chcesz ranić Romana, bo wiesz jak twoja odmowa doprowadza go do frustracji. Już dawno podjęłaś decyzję, że tą sporą sumkę przeznaczysz na piękny dom, który zaprojektujesz wraz ze swoim mężem, o ile go znajdziesz. Prychasz. Tak. Twoje związki nie należały do udanych. Zresztą jakie związki? Dwumiesięczny z kolegą ze studiów? Przecież ty nie potrafisz kochać! Nikt nie nauczył cię tej sztuki. Nigdy nie byłaś szczęśliwą osobą. Sprawą priorytetową dla ciebie były studia lekarskie. Zawsze chciałaś pomagać ludziom, tego nauczyłaś się od swojej niani, która pilnowała cię do 15 roku życia. Potem ojciec stwierdził, że doskonale poradzisz sobie sama, a on przecież zapewni ci do tego idealne warunki, zresztą "musisz uczyć się życia". I tak o to brnęłaś w medycynę. Najpierw najlepsze liceum w Warszawie, rzecz jasna prywatne, następnie matura zdana praktycznie  stuprocentowo, potem studia. Właściwie mogłaś wybrać jakąkolwiek uczelnię w Polsce, oraz większość za granicą, ale nie lubiłaś zmian, wolałaś zostać w swoim wielkim domu i użerać się z Romanem. Tak to miało wyglądać aczkolwiek w praktyce wyglądało to tak, że był on w domu tylko na weekendy. Jednak  nigdy nie wykorzystywałaś jego nieobecności by urządzać imprezy. Nie miałaś przyjaciół, kilku znajomych ze szkoły. Nic wielkiego, żadnych zawiłych więzi. Dlaczego? Bo nikt nie nauczył cię tolerować innych, zawsze byłaś chłodna. I chyba zostaniesz tak na zawsze. Wyobcowana Zuza Radziszewska.




________________________________
witajcie! Ruszam z nowym opowiadaniem. Nie wiem jak ono wyjdzie, kompletnie nie wiem jak ono się zakończy, ale poczułam potrzebę pisania. Przynajmniej wypełni  mi  jakoś czas, żebym przypadkiem nie myślała o głupotach i innych rzeczach.  Postaram się dobrnąć do końca. W końcu trzeba zacząć doprowadzać wszystko do ładu więc może na początek to opowiadanie? antkowe-lowe jest kompletnym niewypałem więc właśnie w trymigach zostanie usunięte.
Teraz jest tylko co-zlego-to-nie-my oraz nie-zawsze-dobrze.
Do spisania:))

2 komentarze: